wtorek, 19 sierpnia 2014

Wakacje z IOGT Plolska



Okres wakacyjny ( pracowity dla nas )  dobiega małymi krokami ku końcowi.. Nasza organizacja IOGT Polska przygotowała dla „naszych” dzieci uczestniczących w projekcie „Społeczeństwo równych szans i możliwości” – Czas na kolor!  oraz młodzieży dwa wspaniałe wyjazdy do Szwajcarii oraz Szwecji.


Jak upłyną czas i jak podobał się pobyt w Szwajcarii najlepiej opiszą słowa samych uczestników, którzy postanowili podzielić się swoimi wrażeniami w poniższym artykule.


„WITAMY WAS – ALLEGRA ... bo takim właśnie pozdrowieniem witają przyjezdni mieszkańców szwajcarskich wiosek i miast :-) Pewnie spytacie dlaczego wybraliśmy akurat szwajcarskie pozdrowienie? Bo właśnie w Szwajcarii spędziliśmy tydzień na przełomie lipca i sierpnia!

Trójka wychowanków MDK 2 - Ewelina, Mateusz i Patryk otrzymała niepowtarzalną szansę odwiedzenia malowniczej miejscowości Tschierv, położonej na 1660 m. n. p. m., w kantonie Grauebuenden.

Cała wyprawa była możliwa dzięki Stowarzyszeniu IOGT Polska, które zaprosiło naszych wychowanków na organizowany przez Fundację ActiveEurope obóz "Wild'14", za co serdecznie dziękujemy!

"Fantastyczna trójka" pod opieką p. Ewy Szafraniec wyruszyła w wielką podróż w niedzielę, 27 lipca o godz. 5:30. A teraz oddajmy głos samym zainteresowanym... :-)




"Witajcie! Początkowo plan był taki, aby codziennie relacjonować Wam kolejne dni naszej podróży, jednak szybko okazało się, że musimy nasze plany zmienić, gdyż na miejscu nie działało Wi Fi. Najpierw trochę się tym faktem zmartwiliśmy, jednak z perspektywy czasu musimy stwierdzić, że wyszło nam to na dobre :-) Wyobrażacie sobie tydzień bez Facebooka, gier itp.? Nie? Bo my już tak i uwierzcie - był wspaniały, niczego nam nie brakowało!


Naszą "szwajcarską przygodę" rozpoczęliśmy na dobre w niedzielę, 27 lipca o godz. 5:30 na dworcu w Bytomiu. Stąd musieliśmy dotrzeć autobusem miejskim do Katowic, co przebiegło bez zakłóceń :-) W Katowicach o godz. 7:00 wsiedliśmy do wcześniej zarezerwowanego autokaru linii PolskiBus, który zabrał nas aż do... Warszawy. Ta podróż zajęła nam 4 godziny, więc mieliśmy sporo czasu, aby po prostu się wyspać :-) W końcu dotarliśmy do stolicy - jak na wielką metropolię, nie była zatłoczona, ale to zapewnie za sprawą dnia i pory - niedzielnego przedpołudnia. Z centrum pojechaliśmy taksówką na lotnisko Chopina. Tam to dopiero były tłumy... Musieliśmy bardzo uważać, by nie zgubić bagażu lub siebie nawzajem w gąszczu podróżujących (dodamy jeszcze, że udało nam się w nim spotkać naszą reprezentację siatkarzy!!). W hali odlotów nauczyliśmy się śledzić tablice lotów, przeżyliśmy na własnej skórze co to "check in", odprawa bagażowa i kontrola bezpieczeństwa. Dręczącym nas pytaniem było "Skąd ludzie wiedzą, że powinni wsiąść akurat do tego, a nie innego samolotu?", ale już niedługo poznaliśmy odpowiedź i tym samym znaczenie słowa "gate" :-)
 



Chyba poradziliśmy sobie z tą całą lotniskową procedurą całkiem nieźle, bo... wylądowaliśmy w Zurichu - czyli tam, gdzie powinniśmy! Uff! Na lotniskowym zegarze widniała 14:35 - teraz tylko cztery godziny czekania i autobus zabierze nas w czterogodzinną podróż do miejsca docelowego...

Co można robić czekając cztery godziny na lotnisku? Zwiedzać, oglądać i... grać w chińczyka :-) Całe szczęście, że go zapakowaliśmy, bo dzięki grze czas upłynął nam bardzo szybko. Na przystanku autobusowym spotkaliśmy znajomą twarz - kolegę Łukasza, wolontariusza IOGT Polska z Bytomia. Gdy o godz. 21:30 usadowiliśmy się wygodnie w autobusie wiozącym nas do Tschierv'a, mogliśmy wszyscy z czystym sumieniem zapaść w głęboki sen... dobranoc! Na dalszą część relacji zapraszamy jutro :-)"


ALLEGRA! DZIEŃ DRUGI W SZWAJCARII

"Na miejsce przyjechaliśmy ok. godz. 1 w nocy. Po wyjściu z autobusu i zabraniu ciężkich bagaży zaoferowano nam późną kolację, jednak my nie marzyliśmy o niczym innym, jak tylko o tym, by wziąć prysznic i pójść spać. Pani Ewa zarejestrowała nas w biurze, wskazano nam domek i nazwę pokoju, w którym mieliśmy mieszkać. Okazało się, że jest to pokój... dwunastoosobowy :-) Nie przeraziło nas to w ogóle, każdy wyjął z torby swój śpiwór i już po chwili wszyscy zasnęli.



Następnego dnia (w poniedziałek), przy pięknej pogodzie popędziliśmy na śniadanie, a później do świetlicy, jednak szybko okazało się, że nie wszyscy uczestnicy "Placu zabaw bez granic" okazali się tak pilni jak my :-) Czekają na to, aż się pojawią mogliśmy grać w ping-ponga, piłkarzyki, ale szczególnie zainteresowaliśmy się... warsztatami tworzenia gumowych bransoletek :-) Ich splatanie nie było szczególnie skomplikowane, a zabawa była przednia, dlatego też mnóstwo naszych wyrobów przywieźliśmy do Bytomia :-)


Gdy już wszyscy uczestnicy pojawili się na zajęciach - Panie Animatorki uroczyście otworzyły nasze "stanowiska pracy", a po obiedzie wybraliśmy się wszyscy na spacer po okolicy. 







Przed kolacją ponownie odwiedziliśmy świetlicę i mogliśmy powoli poznać wszystkich naszych towarzyszy z różnych zakątków Europy. Aby lepiej się zapamiętać, zostaliśmy poproszeni o stworzenie swoich wizytówek i powieszenie ich w centralnym miejscu świetlicy. Odtąd gdy tylko mieliśmy problem z czyimś imieniem, mogliśmy spojrzeć na "ściągę" i uniknąć pomyłek.


A taki widok mieliśmy zza świetlicowego okna:

Po kolacji udaliśmy się do pokoju i w ciszy, odpoczywając graliśmy w... niezawodnego Chińczyka. Nagle drzwi naszego pokoju otworzyły się i... weszło do niego osiem, mówiących w niezrozumiałym dla nas języku, osób :-) Okazało się, że odtąd będziemy mieszkać z członkami delegacji ze Szwecji.. i że nigdy już nie będzie w naszym pokoju tak cicho jak jeszcze chwilę temu :-)  CDN..."
ALLEGRA! DZIEŃ TRZECI I CZWARTY W SZWAJCARII

"Wtorek upłynął nam bardzo szybko. Zapisaliśmy się na poranne warsztaty o nazwie "Singing & yodeling" :-) Choć śpiewania było dużo, to niestety jodłowania jak na lekarstwo, a właśnie na opanowaniu tej sztuki najbardziej nam zależało... Trudno - pomyślimy o takich warsztatach w MDKu :-) Później Mateusz i Patryk postanowili zagrać w piłkę ze starszymi kolegami, a Ewelina próbowała nowych umiejętności w świetlicy. Popołudniu zostaliśmy zaproszeni do "manufaktury" nadruków - każdy z nas mógł zobaczyć, jak na jego koszulce powstaje pamiątkowy nadruk z symbolem obozu - uśmiechniętym świstakiem.





Na środę organizatorzy zaplanowali całodniową wycieczkę do Włoch. Aby dojechać do miejscowości takich jak Bormio, czy Poschiavo, musieliśmy przejechać przez słynny tunel Munt la Schera, ciągnący się przez blisko 4 km. Zrobił on na nas wielkie wrażenie, czasem aż baliśmy się, że autokar zahaczy o którąś jego ścianę, ale na szczęście nic takiego nie miało miejsca. We wspomnianych miejscowościach spędziliśmy trochę czasu, ale ze względu na pogodę, zwiedzaliśmy raczej kawiarenki i oczywiście... włoskie pizzerie. Niezawodnym sposobem na uniknięcie deszczu, było wstąpienie na gorącą czekoladę i oryginalną, włoską pizzę margaritę :-)



Z wycieczki wróciliśmy na kolację, a po niej odbył się w sali gimnastycznej "International Evening", podczas którego uczestnicy z każdego kraju mogli zaprezentować swoją kulturę. Przedstawienia przygotowali starsi uczestnicy obozu, a my, jako juniorzy, zaśpiewaliśmy na scenie szwajcarską piosenkę, której wcześniej nauczyła nas pani Annette w świetlicy.



Tak szybko minęła nam środa, czyli półmetek naszego pobytu w uroczej Szwajcarii.

ALLEGRA! SŁONECZNY CZWARTEK :-)

"Kolejny dzień w Tschiervie i... niespodzianka! Słońce nie dało nam spać od samego rana i co najlepsze, okazało się, że nie opuściło nas do końca dnia! :-)

Po intensywnej środzie, w czwartek organizatorzy zaproponowali nam pełen relaks. Wybraliśmy się na wycieczkę nad rzekę, by tam wspólnie przygotować i zjeść obiad. Po chwili zabawy na pobliskim placu zabaw, zabraliśmy się za wielkie szykowanie - a było co robić! Jako, że planowaliśmy ognisko-grilla, musieliśmy naostrzyć patyki na kiełbaski, przygotować ciasto chlebowe a także... zadbać o wykrzesanie ognia :-)


Tak, dobrze słyszycie - sami musieliśmy wykrzesać ogień, na szczęście z pomocą przyszły nam Panie animatorki, które przyniosły specjalne zestawy do tej czynności (chętni mogli także spróbować rozpalić ogień za pomocą lupy, ale wkrótce okazało się, że jest to zajęcie dla niebywale cierpliwych osób - Patryk może coś na ten temat powiedzieć :-) Koniec końców, udało się nam upiec i kiełbaski i chleb, były przepyszne!
Po powrocie z wycieczki, aby wykorzystać słoneczną pogodę, poszliśmy na basen! O tym, że bawiliśmy się tam świetnie chyba nie trzeba nikogo przekonywać :-)


Wieczorem odbyła się pierwsza dyskoteka, na której oczywiście nie mogło nas zabraknąć :-)"



ALLEGRA! TEN OSTATNI PIĄTEK...

"Pomimo tego, że w Szwajcarii czuliśmy się znakomicie i z chęcią zostalibyśmy tam dłużej niż przewidywał projekt... nieuchronnie nadszedł piątek, co oznaczało, że... mamy ostatnie 24 godziny, aby coś tutaj zobaczyć i czegoś się jeszcze nauczyć! Długo czekać nie trzeba było, gdyż po śniadaniu w świetlicy otwarta została... manufaktura cukierków :-) Mieliśmy niepowtarzalną okazję, aby poznać cały proces od samego początku... Z radością mieszaliśmy smaki i kolory w cukrowej masie, by potem sprawnie ciąć ją na małe kawałeczki.







Niestety nie mogliśmy zjeść wszystkich, bowiem zostały one zrobione z przeznaczeniem na... sprzedaż. Po obiedzie miał miejsce tradycyjny ACTIVE Fair, podczas którego, obok towarów takich jak np. własnoręcznie wykonane słodycze, uczestnicy obozu wystawiali na sprzedaż... swoje umiejętności! Spytacie "jak to możliwe"? Ano tak - np. ktoś, kto potrafi pięknie pleść warkocze oferuje swoją usługę, a osoba, która chce z tej oferty skorzystać, płaci za to niewielką, ustaloną wcześniej sumę. My też chcieliśmy wystawić swoje umiejętności, a tych nam przecież nie brakuje, prawda? :-) Tym bardziej, że dochód z całej akcji miał być przekazany na konto lokalnej szkoły, z której gościnnych progów korzystaliśmy podczas całego wypoczynku. Zaczęliśmy więc intensywnie myśleć - co by tutaj zaoferować? Pogoda tego dnia nieco ograniczyła nasze możliwości - nie mogliśmy uczyć zagrywek i odbić siatkarskich :-), więc ograniczyliśmy wymagania sprzętowo-przestrzenne do... minimum. Wymyśliliśmy, że będziemy zakładać się z ludźmi o to, ile razy jesteśmy w stanie odbić piłeczkę tenisową rakietką do tenisa stołowego :-)



Każdy zainteresowany mógł na początku podać nam liczbę odbić, jaką chce zobaczyć w naszym wykonaniu - jeśli nie uda nam się wywiązać z zakładu (np. piłeczka spadnie), nie weźmiemy pieniędzy, jednak jeśli odbijemy wskazaną liczbę razy, osoba zakładająca się musi zapłacić 1 CHF. Sprytne, co? ;-) W każdym razie meldujemy, że ani razu nie zawiedliśmy, a łącznie przez ok. 2 h zarobiliśmy ok. 11 franków szwajcarskich i uwaga! 100 koron szwedzkich :-) BRAWO!!


Popołudniu wybraliśmy się na ostatnie zakupy - chcieliśmy kupić np. szwajcarskie czekoladki, ale... okazało się, po raz kolejny, że nie dość dokładnie przygotowaliśmy się do naszego wyjazdu :-) Nie doczytaliśmy bowiem, że Szwajcarzy 1 sierpnia obchodzą Święto Narodowe Konfederacji Szwajcarskiej, za którego sprawą wszystkie sklepy i urzędy są tego dnia zamknięte :-) O samym święcie możecie dokładniej poczytać TUTAJ, a warto, bo jego historia jest bardzo ciekawa. Wieczorem na okalających naszą wieś szczytach górskich zapłonęły ogniska. Wielkie ognisko rozpalono także na terenie naszego ośrodka, a jego wspaniały blask towarzyszył uroczystej przemowie, słuchanej w skupieniu przez wszystkich zebranych..."

Myślę, że Pani Ewa Szafraniec swoim opowiadaniem zabrała nie jednego czytelnika do świata w którym byli przez cały tydzień!


Po fantastycznej przygodzie w Szwajcarii zapraszamy Was do Szwecji. To drugi obóz organizowany przez naszą organizację na ośrodku IOGT – NTO znajdującym się w malowniczym miejscu w Aspan. Nasz pobyt odbył się w terminie od 29 lipca do 14 sierpnia. W tym roku do naszej Szwedzkiej krainy udaliśmy się tradycyjnie długą, ale przyjemną drogą o czym mogła przekonać się załoga z Polski licząca 50 osób. Pociąg , prom , autokar to trzy transporty, dzięki którym byliśmy na miejscu po 26 godzinach. Największą atrakcją dla nas wszystkich był niezawodny „Tytanic – Stain Line”, dzięki któremu mogliśmy podziwiać wspaniałe uroki morza i konsumować cudowny obiadek przy warunkach „bujanego krzesełka”. Kiedy dojechaliśmy już na miejsce i rozpakowaliśmy swoje rzeczy przyszedł czas na odpoczynek po męczącej podróży.


Na miejscu załoga kadrowa organizowała różne olimpiady, gry i zabawy by czas naszych uczestników był w 100 % zapełniony, dlatego słowo 'nuda' było czymś nieznanym w ciągu całego wyjazdu. W czasie trwania obozu było bardzo wiele atrakcji, które do dzisiaj  pozostawiły pozytywne emocje i to nie tylko w moim odczuciu. Nasz dzień oprócz sportowych aktywności opierał się na 6 posiłkach, które po trzech dniach stały się czymś normalnym dla nas wszystkich.  Śniadanie, Fika, Obiad, Fika, Kolacja, Fika to harmonogram naszego akumulatorka energii, który sprawiał, że naszą szkołę śpiewu słyszała cała okolica. Nasz śpiewnik składał się z różnorodnych piosenek, gdzie każdy mógł znaleźć coś dla siebie, ale nie będziemy ukrywać, że przy ognisku najchętniej śpiewane były szanty. 

Szwecja to miejsce odwiedzane przez Polskie dzieci oraz młodzież od wielu lat. W 2010 roku powstał hymn Aspan, dzięki czemu to miejsce nie tylko ma w sobie magię, ale naszą małą Polską tradycję, z którą zapoznaje się coraz więcej osób..


W Szwedzkiej krainie, gdzie życie trochę wolniej płynie,

Jest takie miejsce Aspan, które wszyscy dobrze znają

JA x 8  też znam ( i jeszcze raz ; ostatni raz ) 



Dzięki cudownej gościnności naszych szwedzkich przyjaciół, obozowicze w tym roku cieszyli się dużą ilością zorganizowanych przez nich atrakcji.

W południowej części Szwecji Elvis Preslej nadal żyje a stare samochody urzekały nas swoim cudownym wyglądem. To jedna z niespodzianek, dzięki którym nie tylko mogliśmy podziwiać auta, ale również poczuć wiatr we włosach na cudownej i niezapomnianej przejażdżce !

„Stare” samochody zrobiły na was wrażenie ? A co powiecie na jeszcze jedną niespodziankę ? W tym roku nie zabrakło również atrakcji związanych z motorami. Do naszego ośrodka zawitało 11 wspaniałych motorów, na których mogliśmy się przejechać jako pasażerowie.




  Po atrakcjach związanych z szybszą jazdą, Szwedzi zadbali również by każdy z nas miał okazję przejechać się konno. Nie będę ukrywać, że spełniło się moje ciche marzenie. Zaraz po obiedzie czekały na nas wspaniałe dwa konie, które nie tylko musiały udźwignąć naszą wagę, ale dobrych „parę kilo” zjedzonych podczas obiadu.



Pewnego dnia na naszym prywatnym boisku pojawił się z samego rana ogromy dmuchany zamek. Wyraz dzieci ( i nie tylko dzieci ) wyrażał wszystkie emocje począwszy od zaskoczenia do zadowolenia. Cała gromada ruszyła na zamek by wyczerpać swoje akumulatorki energii.


Po spędzonym czasie na ośrodku przyszedł czas na atrakcje w Ronneby. Szwedzi zabrali naszą załogę do kina na fantastyczny film „ Jak wytresować smoka 2”. Po skończonym seansie na twarzach niektórych osób było widać smutek i wzruszenie… Jednym słowem polecamy Wam ten film ! Mimo stałego dostępu do morza wszyscy udaliśmy się do Ronneby by odwiedzić nasz niezawodny basen. Woda i jej temperatura jest tak ciepła, że nikt nie miał ochoty z niej wychodzić. Kąpielisko jest bardzo rozbudowane, gdzie atrakcje dopasowane są odpowiednio do każdego wieku tak, by nikt nie powiedział, że jest tu nudno.


Po wspaniałych atrakcjach przyszedł czas na poznanie szwedzkiej kultury i tradycji. Na obozie były dwa dni takie jak „dzień Szwedzki” i „dzień Polski” . Podczas tych dni Polacy mogli nie tylko poznać, ale i wziąć udział w Szwedzkich obrzędach. To było bardzo ciekawe doświadczenie i myślę, że warto zapoznać się z ich kulturą. Natomiast w dniu Polskim gotowaliśmy nasze tradycyjne potrawy i nauczyliśmy naszych szwedzkich przyjaciół hymnu narodowego. 




Okolica, przy której znajduje się ośrodek, nazywamy oazą spokoju, co wydaje się szaleństwem, bo przecież jak można mówić o spokoju przy tak dużej liczbie osób? Otóż to miejsce ma w sobie magię, o czym dzieci i młodzież mogły przekonać się na naszych spacerach krajoznawczych. Pogoda dopisywała nam przez cały wyjazd, dlatego zabawy w wodzie pod okiem naszych ratowników odbywały się przy naszym prywatnym molo bardzo często. Jako kadra zadbaliśmy również o tradycję tego miejsca. Zorganizowaliśmy chrzest morski dla obozowiczów, szwedzkie, kiszone śledzie pysznie przyrządzone w tortillach dla naszej młodzieży oraz kadry.



Nasza współpraca z IOGT – NTO umożliwia naszym dzieciom pobyt w tak fantastycznym i cudownym miejscu. Co roku przyjeżdżają do nas sponsorzy, dla których przygotowujemy program artystyczny w ramach podziękowania. Aspan 2014 pokazał jak wspaniałą i utalentowaną mamy młodzież oraz dzieci. To dzięki ich talentom dzień sponsora wyglądał fantastycznie i przyznam, że niektóre struny głosowe postawiły moje włosy do pionu. Czy to były ciarki ? Pewnie tak i powiem więcej, jestem dumna z obozowiczów za ich postawę podczas pobytu na ASPAN.

  
Jesteśmy bardzo szczęśliwi kiedy uczestnicy nie chcą wracać do domu a z ich ust padają słowa „ to był najlepszy obóz w moim życiu”. Myślę, że to najpiękniejsza nagroda za wykonywaną pracę, ponieważ nasza tradycja nie tylko uczy czegoś nowego, ale daje również szanse wszystkim na poznanie naszego IOGT – skiego rodzinnego lądu.

Pozdrawiam 
Natalia Maciejczyk.


1 komentarz:

  1. A zadowolenie i uśmiech na twarzy dzieciaków po powrocie - BEZCENNE :) Bardzo dziękujemy i pozdrawiamy :)

    OdpowiedzUsuń